źródło: flickr.com/Mark Seton (CC)
Aby w pełni raczyć się walorami piwa, niezbędne jest szkło. I nie, wcale nie chodzi o kupowanie go w szklanej butelce zamiast w puszce, tylko o naczynie, do którego nasze piwo przelejemy, a dzięki któremu jego smak będzie taki sam niezależnie od opakowania, w jakim je zakupimy.
Dlaczego piwa nie pijemy „z gwinta”?
Poza wyjątkowymi sytuacjami, w których za piciem prosto z opakowania przemawiają względy czysto pragmatyczne (czasem jest to po prostu wygodniejsze), tak jak w przypadku innych alkoholi, pić piwa z gwinta po prostu nie wypada. Skoro widok osoby pijącej wódkę, czy wino prosto z butelki, napawa nas pewną niechęcią, to dlaczego z piwem miałoby być inaczej?
Warto zdawać sobie jednak sprawę, że wygoda i przyzwyczajenie to bardzo silne pokusy, więc argument dobrych manier i kultury picia może czasem okazać się niewystarczający. Dlatego też, niosąc kaganek piwnej oświaty warto wspomóc się dodatkowo kilkoma innymi.
Człowiek obdarzony jest pięcioma zmysłami, z których aż trzy biorą bardzo aktywny udział w degustowaniu piwa. Są to: wzrok, węch oraz smak. Oczywiście, dwa pozostałe: słuch i dotyk, również uczestniczą w tym procesie, jednak w znacznie mniejszym stopniu, dlatego też w tym wpisie je pominiemy.
Dobrze zaserwowane piwo, w odpowiednim szkle, jeszcze przed pierwszym kontaktem cieszy nasze oczy. Już na tym etapie, nawet jeśli jeszcze nie mamy go w ręce, jesteśmy w stanie stwierdzić, czy piwo, które za chwilę spożyjemy jest apetyczne, czy też może być z nim coś nie tak. Gdy widzimy bujną czapę piany, piękną barwę oraz kropelki rosy cieknące z wolna po ściankach naczynia, do naszego mózgu już dociera sygnał, że za chwilę spotka nas coś przyjemnego. Zasycha nam w ustach, ślinianki wzmagają swą pracę, zniecierpliwieni przełykamy ślinę. Nie wierzycie? Spójrzcie na zdjęcie tytułowe. Powiedzenie o jedzeniu oczami nie wzięło się z niczego, prawda? 😉
Pijąc piwo prosto z opakowania już na tym pierwszym etapie pozbawiamy się silnego bodźca, bo przecież piwo w butelce, czy puszce nigdy nie będzie wyglądało tak kusząco i atrakcyjnie, jak podane w odpowiednim szkle.
Druga kwestia to zapach. Faktem jest, że wąchając piwo przez szyjkę butelki, teoretycznie powinniśmy czuć więcej aromatów, które lepiej kumulują się w wąskim przesmyku, niż w znacznie szerszym gardle szklanki, czy kufla. I tak w istocie jest, ale do czasu. Otóż, gdy już dojdzie do picia piwa prosto z gwinta, zakrywamy go ustami niemal w całości, przez co blokujemy dopływ aromatu do naszych zmysłów. Równie dobrze moglibyśmy pić piwo z zatkanym nosem, a jak to jest, przekonał się chyba każdy podczas chociażby lekkiego kataru.
I tu płynnie przechodzimy do kwestii smaku, który, wydawać by się mogło, powinien być taki sam, niezależnie od tego, czy pijemy prosto z opakowania, czy też ze szkła. Nic bardziej mylnego! Tak się składa, że znaczna większość tego, co postrzegamy jako smak, to tak naprawdę również jest aromat! Nasze kubki smakowe rozróżniają tylko pięć podstawowych smaków: słodki, słony, gorzki, kwaśny, oraz umami, czyli smak mięsa, białka, czy glutaminianu sodu. Wszystko inne, to aromaty, które trafiają do naszej jamy ustnej tyłem, poprzez nos. I tu znów warto wrócić do naszego przykładu z katarem, podczas którego wszystkie potrawy wydają nam się „pozbawione smaku”, gdy tak naprawdę smak, to paradoksalnie jedyne, co wtedy czujemy.
Podsumowując, przez picie piwa prosto z opakowania zupełnie rezygnujemy z walorów wizualnych, niemal całkowicie tracimy doznania aromatyczne, a także ograniczamy sobie sporo bodźców smakowych. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że pijąc „z gwinta” tracimy około 80% tego, co oferowałoby nam to samo piwo, gdyby było zaserwowane w odpowiedni sposób!
A to i tak jeszcze nie wszystko, gdyż dodatkowo degustację uprzykrzyć nam mogą:
– metaliczny zapach/smak – szczególnie dotyczy puszek, ale także butelek, w przypadku pozostałości na szyjcie rdzy z kapsla,
– stęchły zapach – np. w przypadku długiego przebywania piwa w magazynie,
– drożdżowy smak – w przypadku piw, które należy nalewać ostrożnie, dekantując napój znad drożdżowego osadu (szczególnie dotyczy piw domowych, oraz belgijskich).
Mamy nadzieję, że informacje zawarte w tym krótkim artykule są wystarczające, by pokazać Wam, że picie piwa prosto z opakowania jest grą niewartą świeczki i można stosować ją tylko w wyjątkowych sytuacjach, kiedy nie mamy możliwości przelania sobie piwa od szkła. Piwo, to napój równie bogaty, jak inne trunki, dlatego warto zawsze starać się wyciągnąć z niego jak najwięcej.
W kolejnym wpisie omówimy sobie poszczególne rodzaje szkła do piwa, a także przedstawimy Wam „niezbędnik degustatora”, czyli kilka podstawowych szkieł, które na pewno warto mieć w swoim domowym zestawie. A jeśli nie czytaliście poprzedniego tekstu, o temperaturze serwowania piwa, to zachęcamy do nadrobienia zaległości.